Oglądając pewnego ranka DDTVN trafiłam na temat ekologicznego sprzątania domu. Zachwyciła mnie uśmiechnięta kobieta przekonywująca, że nie trzeba kupować drogiej i bardzo niezdrowej chemii gospodarczej. Tą osobą jest Ewa Kozioł. W poszukiwaniu ekologicznych rozwiązań dla domu bardzo zainteresowała mnie koncepcja octu, sody oczyszczonej i najzwyklejszego mydła. Ewa przekonuje, że wyprodukowane przez siebie środki czystości i kosmetyki są super ekologiczne i bardzo tanie. W książce „Eko w wielkim mieście” wyjaśnia dlaczego z nastawienia konsumpcjonistycznego przeszła drogę do minimalizmu i ekologii, przeniosła się na wieś i żyje zgodnie z naturą.
Ekologiczny styl życie nie jest trudny, wystarczy przyswoić sobie kilka nawyków i z dużą dozą świadomości podchodzić zakupów. Musimy pamiętać, że tylko my decydujemy w jakim otoczeniu będziemy żyć i czy po sobie zostawimy wory śmieci i toksyczne odpady czy zieloną, przyjazną planetę.
Nasze otoczenie pełne jest zanieczyszczeń, smogu i innego dziadostwa, dlatego nasz dom powinien być taką przystanią gdzie organizm może odpocząć. Unikając zbędnej chemii w domu pozwalamy aby nasz układ immunologiczny nie było obciążony oczyszczaniem organizmu z substancji toksycznych tylko będzie miał możliwość ochrony organizmu przed wirusami i bakteriami chorobotwórczymi. Masę przepisów na domowe środki czystości znajdziecie w drugiej książce „Naturalnie czysty dom”.
Przez kilka ostatnich miesięcy testowałam przepisy Ewy i w zasadzie jestem zadowolona. Większość przepisów jest zresztą z zastosowaniem mydła i olejków eterycznych. Wyeliminowałam około 65 % chemii z mojego domu.
Na początku ambitnie postanowiłam zrobić własne mydło. Udało się dopiero za drugim. Samo mydło nie pachnie zbyt rewelacyjnie, ale wystarczy dodać olejki eteryczne i jest już całkiem przyjemnie. Wybrałam olejek z drzewa herbacianego. Z podstawowego przepisu wyszło mi dość sporo mydła, zapas wystarczył mi spokojnie na trzy miesiące. Używaliśmy go do sprzątania, ale też do mycia rąk. Mydło fajnie się pieni i wbrew pozorom nie wysusza skóry rąk.
Wielkim hitem okazało się mleczko do czyszczenia. Woda, mydło, soda oczyszczona i ulubiony olejek eteryczny. Jak widać skład jest totalnie prosty i bezpieczny nawet dla małych dzieci, a skuteczność jest rewelacyjna. Jedynie przy bardzo uporczywych zabrudzeniach trzeba zostawić rozprowadzone mleczko na dłużej, najlepiej na całą noc.
Ocet stosowałam już od dawna ze względu na dużą zawartość „kamienia” w naszej wodzie. Świetnie usuwa osady na bateriach czy umywalce. Doskonale zastępuje też płyn do płukania ubrań.
Proszek do prania też sprawdził się bardzo dobrze. Na początku obawiałam się odbarwień na ubraniach, ale na szczęście nic takiego się nie stało. W tym momencie podkoszulki, bieliznę, jeansy, pościel czyli taką odzież która ma bezpośredni kontakt ze skórą piorę w ekologicznym proszku.
Natomiast płyn do naczyń i proszek do zmywarki nie dały rady. Generalnie myją, ale nie domywają osadów z herbaty i tłuszczu. Nie wiem dlaczego, ale przy kontakcie z tłuszczem płyn do naczyń i proszek tak jakby utwardzały tłuszcz co zatyka mi filtr w zmywarce. Spróbuję jeszcze zmienić trochę proporcje płynu i zobaczymy.
Myślę, że warto świadomie podchodzić do ekologii. Naturalne i zdrowe życie wcale nie musi być czasochłonne i drogie.
PIENINY ZIMĄ
Przyroda każdą porą roku jest przepiękna. Zimowe krajobrazy i mroźna pogoda to najlepsze co można wykorzystać w ferie albo wolny dzień. My tym razem wybraliśmy się w Pieniny. Opatuleni w ciepłe kurtki i spodnie snowboardowe wyruszyliśmy w trasę. Marsz rozpoczęliśmy w Krościenku, a na szczyt Trzech Koron wchodziliśmy bardzo łatwym, już przetartym szklakiem, na szczęście nieoblodzonym. Warto nie zrażać się na początku, bo to w zasadzie jedyne strome podejście. Docierając do Przełęczy Szopka zachwyciło nas ogrodzenie totalnie opatulone śniegiem. Tu też był czas na ciepłą herbatę i drugie śniadanie. Docierając na szczyt widoki na całą okolicę wynagradzają trud. Droga powrotna wydaje się bardziej śliska, a najbardziej strome zejścia zjechaliśmy zwyczajnie na tyłkach mając przy tym naprawdę dziecięcą radość. Wycieczkę zakończyliśmy obiadem w karczmie. Po takim zimowym marszu ciepły żurek czy gulasz smakował wybornie. Na przydrożnym kramiku zaopatrzyliśmy się jeszcze w serki górskie i wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu.
To była bardzo udana niedziela.






















Czasem wystarczy odnaleźć w sobie dziecko 🙂
https://web.facebook.com/ela.kwiek.1/videos/2109914649067509/🙂
ARABSKIE HISTORIE
W Małopolsce ferie w pełni. Trochę zwolniliśmy, a długie wieczory są idealne na nadrobienie zaległości książkowych.
W ostatnich czasach dużo mówi się o środowiskach muzułmańskich. Przeważnie nie są to głosy pozytywne. Ale żeby wygłaszać opinie trzeba poznać ludzi, ich przekonania i kulturę. Każdy człowiek jest inny, a w każdym społeczeństwie można spotkać wspaniałych obywateli i czarne owce. Czasem należy zrozumieć dlaczego ludzie uciekają z własnego kraju zostawiając nawet cały dobytek w poszukiwaniu bezpieczeństwa i godnego życia, to z jednej strony, ale z drugiej my Europejczycy mamy prawo do domagania się respektowania naszego prawa i szacunku dla naszej kultury, przekonań i prawa do spokojnego życia.
Zapraszam do przeczytania kilku fajnych książek.
Łzy księżniczki – Jean Sasson – W Arabii Saudyjskiej w XXI wieku w dalszym ciągu kobiety traktowane są jak stworzenia gorszej kategorii. Pomimo bogactwa żyją w złotych klatkach traktowane jak niewolnice, którym praktycznie nic nie wolno, nawet prowadzić samochodu. Wiele dzielnych kobiet stara się zmienić życie, prawo i niektóre naleciałości kulturowe – religijne, ale jest to niesamowicie trudne. Upłynie najprawdopodobniej jeszcze wiele lat kiedy młode pokolenia wychowane przez te dzielne matki będą cieszyć się względnym równouprawnieniem. W książce znajdziecie historię kilku kobiet, którym przyszło żyć w Arabii Saudyjskiej.
Byłam służącą w arabskich pałacach – Laila Shukri – jako dziesięciolatka Bibi Shaik zmuszona jest do pracy w pałacu w Zatoce Perskiej. Pracodawcy takie dziewczyny traktują jak niewolnice, decydując o każdym aspekcie życia. Wspaniale jeśli trafi się na dobrych ludzi, ale wcale tak nie musi być. Domownikom pozostawionym w Indiach czy innym niezamożnym kraju zależy tylko na przesyłanych pieniądzach, ale tak naprawdę powrotu do domu dziewczyna już nie ma, o czym przekonała się Bibi. Bieda zmusza do emigracji w poszukiwaniu lepszego życia, albo przeżycia.
Burka miłości – Reyes Monforte – Maria młoda Hiszpanka wychodzi za mąż za Afgańczyka Nasrada. Ich europejskie życie przypomina sielankę. Pewnego dnia postanawiają wyruszyć do Afganistanu do rodzinnej wioski mężczyzny. Maria nie spodziewała się jak bardzo zmieni się jej życie, jak bardzo okaże się ciężkie na bardzo długo w kraju gdzie kobieta nie ma żadnych praw i gdzie musi być niewidoczna pod burką żeby przeżyć. To też piękna historia pary, która mino tak bardzo trudnych (prawie niemożliwych dla Europejki) warunków trwa przy sobie. Czy jednak to wystarczy? To jedna z wielu historii pokazująca że nie każdy muzułmanin jest obsesyjnie poddany religii.

Pasztet warzywny z sosem śliwkowym
Po świątecznym biesiadowaniu placki z ciężkimi masami i sałatki z majonezem muszą trochę poczekać. Na karnawałowe przekąski wybieram raczej lżejsze wersje warzywne, ale równie smaczne na przykład pasztety na ciepło. Kombinacji jest wiele, a dodatki zależą tylko od naszej fantazji. Taka przystawka na pewno zaskoczy gości, a będzie na tyle lekkostrawna aby dalsza degustacja i zabawa potoczyły się swoim torem w miłej atmosferze.
Składniki
torebka kaszy gryczanej palonej
25 dag pieczarek
1 czerwona papryka
2 cebule
4 pomidory
garść suszonych pomidorów
3 łyżki mąki kukurydzianej
1 marchew
1 jajko
oregano, tymianek, bazylia
pieprz sól
twardy ser długo dojrzewający
Sos:
25 dag mrożonych śliwek
2 łyżki masła
pieprz kolorowy
Kaszę gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Cebulkę smażymy na oliwie do którego dokładamy pokrojone w drobną kostkę pomidory i dusimy sos z odrobiną soli. Nam skórki nie przeszkadzają, ale można je wcześniej zdjąć z pomidorów. Paprykę i obrane pieczarki kroimy w drobną kosteczkę, a marchewkę ścieramy na drobnej tarce. Suszone pomidory warto wcześniej namoczyć w oliwie żeby zrobiły się miękkie. Kroimy je na kawałki. Wszystkie składniki mieszamy i wykładamy do foremki. Pieczemy przez około 40 minut w temperaturze 180 stopni. Jeżeli wierzch będzie za szybko się rumienił w połowie pieczenia należy przykryć foremki papierem do wyłożenia brytfanki. Jeżeli chcemy urozmaicić pasztet pod koniec pieczenia można posypać serem długo dojrzewającym. Sos najlepiej robić na chwilę przed podaniem. Śliwki kroimy w kosteczkę i smażymy pod przykryciem na maśle. Doprawiamy kolorowym pieprzem.
SMACZNEGO !!!
