Zdjęcia w plenerze zawsze należały do naszych ulubionych. W trakcie przygotowań do dzisiejszej sesji mieliśmy niesamowitą frajdę. Ciekawe światło i wiatr który co chwila płatał nam psikusy.
Zdjęcia w plenerze zawsze należały do naszych ulubionych. W trakcie przygotowań do dzisiejszej sesji mieliśmy niesamowitą frajdę. Ciekawe światło i wiatr który co chwila płatał nam psikusy.
Końcówka lata w tym roku nas rozpieszcza. Mam nadzieję, że prawdziwe babie lato jeszcze przed nami. Korzystając prawdopodobnie z ostatnich promieni słońca spędzamy czas na działce. Zbieramy końcówki owoców na krzaczkach i drzewach z których powstają pyszne desery i przekąski. Najlepiej smakują nam proste drożdżówki i kubek ciepłej herbaty. Takie proste i takie pyszne.
SKŁADNIKI:
800 g mąki pszennej
250 ml ciepłego mleka
60 g świeżych drożdży
150 g masła
4 jajka
100 g cukru
NADZIENIE
ok. 250 g białego sera
1 żółtko
cukier z wanilią
2 łyżki mąki ziemniaczanej
ulubione owoce( brzoskwinie, maliny, borówki, śliwki )
3-4 łyżki brązowego cukru
Drożdże rozpuszczamy w ciepłym mleku z łyżką cukru i 3 łyżkami mąki. Zaczyn odstawiamy na chwilę, aby drożdże zaczęły pracować. W dużej misce mieszamy cukier, jajka, miękkie masło, mąkę i zaczyn. Wyrabiamy aż ciasto nie będzie przywierało do rąk. Ciasto dzielimy na około 12 – 15 kulek. Formujemy placuszki, w każdym robimy wgłębienie. Zostawiamy do wyrośnięcia przez około pół godziny.
Twaróg rozgniatamy możliwie na jak najbardziej jednolitą masę ( ja lubię strukturę sera w cieście drożdżowym). Mieszamy z żółtkiem, cukrem z wanilią i mąką ziemniaczaną.
Na wyrośnięte placuszki nakładamy łyżkę masy serowej, owoce i delikatnie posypujemy brązowym cukrem.
Pieczemy w temperaturze 190 stopni C przez około 20 minut.
SMACZNEGO !!!
Sierpień minął nam błyskawicznie. Początek miesiąca zarezerwowany był na część prac, które z konieczności zostały przeniesione z lipca. No cóż …
Wraz z moją serdeczną przyjaciółką Basią i małą Oliwką wybrałyśmy się na wycieczkę na Jaworzynę Krynicką. W schronisku była kawa i przepyszna szarlotka. Deszcz nie popsuł nam humoru. To był super spędzony czas.
Cały sierpień przepełniony był zapachem i smakiem malin pod każdą postacią. Małe czerwone owoce pięknie wyglądały na krzaczkach. Mały Filuś zawsze dotrzymywał nam towarzystwa. Zrobiłam konfiturki, drożdżówki z serem i malinami, które nie dotrwały do zdjęć w plenerze :). Na zimowe wieczory i katar rewelacyjna będzie nalewka malinowa.
Na działce leniwie dojrzewały winogrona i jeżyny.
Uwielbiam zapach maślanki w letnie wieczory.
Kropek po kąpieli, nie do końca szczęśliwy 🙂
Przemieszczając się czasem warto zerknąć i uśmiechnąć się. Jezioro Rożnowskie przed zachodem słońca.
Podpłomyki z owocami sezonowymi owocami najlepiej smakowały nam na działce z ciepłą herbatką. Miłe, wieczorne spotkania nie mogły odbyć się bez domowych smakołyków i rozgrzewających herbatek.
Mimozami jesień się zaczyna. W tym roku wyjątkowo wcześnie.
Szybka decyzja i wyjechaliśmy na wakacje, ale o tym już w następnym poście.
Dobranoc.
Z górami to jest tak, że albo się je kocha albo nienawidzi. Kiedy już złapie się bakcyla chce się więcej, dłużej, wyżej. Nie koniecznie musi stać się to celm życia, ale góry potrafią wciągnąć i zafascynować. W górach odpoczywa głowa. Niesamowite widoki, przestrzeń i cel przed Tobą …
Dwie książki, które pokazują majestat gór, siłę i wytrwałość człowieka.
Wszystko za Everest – Jon Krakauer – Coraz więcej komercyjnych wypraw wyrusza na podbój Mount Everestu, tylko czasem warto się zastanowić, czy za zdobycie szczytu warto zapłacić życie. Niesamowita opowieść o tym że zdobywanie najwyższych szczytów nie jest dla każdego, a nawet najbardziej przygotowani uczestnicy wypraw są jak maleńkie płatki śniegu w obliczu gór. Po ataku szczytowym zrywa się burza i mordercza walka o przeżycie. Choć główny bohater Jon Krakauer przeżył to nie wszyscy mieli tyle szczęścia.
Pomiędzy nami góry – Charles Martin – Dwoje zupełnie obcych ludzi z chęci szybszego dotarcia do celu pomimo złych warunków atmosferycznych wynajmują awionetkę. Trasa wiedzie przez góry. Kiedy samolot się rozbija pozostaje im tylko nadzieja i walka o przetrwanie w najdzikszych rejonach stanu Utah. Chirurg Ben Payne, felietonistka Ashley Knox i mały piesek są zdani tylko na siebie, a dramatyczną sytuację pogłębia złamanie nogi kobiety. W czasie drogi lekarz nagrywa na dyktafon relację dla swojej żony. Rozpoczyna się walka o przeżycie i chęć wydostania się ze śniegowego piekła. Zakończenie na pewno zaskoczy.
Obydwie książki zostały zekranizowane, więc jest świetna okazja do porównania książki i filmu.