W końcu zrobiło się ciepło. Można spokojnie wieczorem wyjść na taras i napić się ulubionego napoju. Z tym spokojem to może nie tak do końca, bo u nas komary już są, niestety. Uwielbiam majowe i czerwcowe wieczory, przesiadywanie na tarasie, popijanie lemoniady albo mrożonej kawy. To taki czas ( jeżeli komary się nie zorientują ) żeby posiedzieć i porozmawiać ze znajomymi, poczytać książkę albo tak zwyczajnie podelektować się letnim spokojem. Do dzisiejszego wpisu przygotowałam dwa napoje, które u nas serwuje się bardzo często. Swoją drogą świetnie zastępują sklepowe napoje z nienajzdrowszym składem. Zapraszam na domową, superzdrową lemoniadę miętowo – limonkową i mrożoną kawę z lodami z solonym karmelem.
LEMONIADA:
2 litry wody garść suszonej mięty 3 łyżki miodu akacjowego lub syropu z agawy 2 limonki lód w kostkach Wodę zagotowujemy i parzymy miętę. Kiedy napar będzie już przestudzony, dodajemy miód i wyciśnięty sok z jednej limonki. Drugą kroimy w cienkie plasterki i dodajemy do napoju. Całość wkładamy do lodówki na około 2 godziny. Do dzbanka wrzucamy sporo kostek lodu i zalewamy napojem.
KAWA MROŻONA
( składniki na jedną szklankę) espresso pół szklanki mleka sojowego barista dwie kulki lodów vege z solonym karmelem syrop z daktyli 3 kostki lodu Zaparzone espresso trzeba ostudzić i schłodzić w lodówce. Mleko spieniamy, ale w jak najkrótszym czasie, żeby ogrzać go jak najmniej. Espresso wlewamy do szklanki, dodajemy kostki lodu, spienione mleko, dwie małe kulki lodów i polewamy syropem daktylowym do smaku.
Co jakiś czas przeglądam moje zapasy, żeby nic się nie marnowało. Z jednej strony szkoda pieniędzy, które można całkiem fajnie spożytkować, a z drugiej, bez sensu zmarnować coś co już wyrosło. Robiąc przegląd lodówki okazało się, że mam jeszcze sporo smażonych pieczarek. Pierwotnie miałam robić pieczarkowe krokiety, ale tak mi jakoś zeszło i czekały w rondelku. Szpinak też już wymagał obróbki. Dobrym pomysłem na wykorzystanie resztek czy piętrzących się produktów są pierogi. Można przygotować praktycznie dowolny farsz, a dodatek czegoś samczego i aromatycznego podbija smak. Przy odrobinie chęci kolacja będzie smakować rewelacyjnie. Dzisiaj przygotowałam pierogi z podsmażonymi pieczarkami z cebulką z pierzynką ze szpinaku z czosnkiem i odrobiną aromatycznego sera.
Farsz i pierzynka: 0,7 kg pieczarek 2 cebule 2 łyżki oleju 4 ząbki czosnku 3 łyżki oliwy z oliwek paczka świeżego szpinaku twardy ser żółty szczypta soli szczypta pieprzu Cebulę kroimy w kosteczkę i podsmażamy do zeszklenia na oleju. Dokładamy pokrojone pieczarki i smażymy na wolny ogniu przez chwilę. Jeżeli pieczarki puszczą wodę to ją odlewamy. Dodajemy trochę soli i pieprzu do smaku. Studzimy farsz.
Składniki na ciasto: 3 szklanki mąki pszenna 1,2 szklanki gorącej wody 2 łyżki oleju szczypta soli mąka do podsypywania
Produkty na ciasto zagniatamy do uzyskania gładkiej, jednolitej konsystencji. Ciasto trzeba rozwałkować i wykroić kwadraty lub kółka od szklanki. Na każdy kawałek nakładamy około łyżeczki farszu i zlepiamy. Pierogi wrzucamy do gotującej się lekko osolonej wody. Kiedy wypłyną delikatnie przemieszamy i po około 2 minutach należy je odcedzić i wyjąć.
Na lekko rozgrzaną patelnię wrzucamy plasterki czosnku i zaraz po nim szpinak. Lekko blanszujemy i gotowe. Na talerzu układamy pierożki, na nie sporą ilość szpinaku z czosnkiem. Na wierzchu dekorujemy startym serem. Smacznego !!!
Ramen to najpopularniejsza zupa w Japonii, czy Wietnamie, jednak tak naprawdę przywędrowała z Chin. Przygotowywana jest na bazie bulionu z kluskami oraz dodatkami mięsnymi, owocami morza i warzywnymi. Nie ma jednej receptury na ramen. Przez lata kucharze udoskonalali swoje przepisy, wykorzystywane dodatki, dlatego każdy znajdzie coś dla siebie. Zawsze jednak jest to zupa bardzo esencjonalna, gorąca i pełna warzyw pod różnymi postaciami.
W spiżarce miałam trochę składników kuchni azjatyckiej. Chciałam przygotować coś, co będzie zawierało chiński makaron, grzyby shitake i płatki glonów, coś co będzie miało smak zapach morza i Azji. Ramen nadaje się do tego idealnie. Esencjonalna zupa z dostatkiem dodatków i orientalny smak. W mojej wersji jest kombinacja warzyw, tofu i jajka. Smakuje obłędnie, zapraszam do gotowania.
Grzyby shitake moczymy w gorącej wodzie przez pół godziny. Wędzone tofu marynujemy w sosie sojowym i oprószamy ostrą papryką. Czosnek i papryczkę chili kroimy na drobną kosteczkę, imbir ścieramy na tarce. Grzyby shitake kroimy w paseczki. Na rozgrzanej patelni z odrobiną oleju podsmażamy czosnek z chili, na koniec dodając imbir i grzyby. Zalewamy wodą. Od teraz do zakończenia gotowania zupy będzie około 45 minut. Zupa ma delikatnie bulgotać.
Po 30 minutach dodajemy płatki norki pokrojone w prostokąty około 2×5 cm i wodorosty. W ostatnich minutach gotowania dodajemy pastę miso. Jajka gotujemy na półtwardo. Marchewki kroimy w drobne słupki i blanszujemy na oleju. Tofu smażymy na oleju. Makaron gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Kapustę pach choi obieramy i myjemy, białą część siekamy na grubsze piórka, zieloną zostawiamy.
W mineczce układamy makaron, tofu, marchew, kawałki pac choi i zalewamy gorącą zupą. Dekorujemy jajkiem, kiełkami i czarnym sezamem. Delikatnie skrapiany sokiem z limonki.
Przepisy w dzisiejszym wpisie wcale nie będą opcjami na zdrowe przekąski. Ja tłumaczę to sobie tak, że trzeba jakoś przetrwać tę paskudną pogodę, poprawić sobie nastrój i byle do wiosny. Dzisiejsze przysmaki powstały jakoś tak spontanicznie, przeglądaliśmy bardzo stare zdjęcia, rozmowa przeszła na smakołyki przygotowywane na imieniny rodziców, których nie wolno było ruszyć, bo to przecież dla gości. Przypomniał nam się tort ambasador (którego za nic nie udało mi się zrobić tak, żeby masy były nie zważone, to jest taki mój placek którego jak na razie nie robię, ale bardzo lubię jeść u mojej cioci, która swoją drogą zawsze była mistrzynią ambasadora), sałatka jarzynowa (na którą przez bardzo długie lata nie mogliśmy patrzeć, bo tak się znudziła) i właśnie rolada kokosowa.
Przypomniał się mi również blok czekoladowy przygotowany z bakaliami, rodzynkami, pokruszonymi waflami czy biszkoptaki. W dawnych, zamierzchłych czasach kiedy czekolada nie zawsze była w sklepie (czemu to teraz takie dziwne? :)) trzeba było sobie radzić, bo czekoladę wszystkie dzieci uwielbiały. Jak już się skombinowało skądś mleko w proszku to trzeba było go dobrze spożytkować, a czy można lepiej niż na coś co przypominało czekoladę? Pogrzebałam w starych zeszytach i na szczęście te przepisy jeszcze się uchowały. Wróciliśmy do smaków z dzieciństwa w dwóch postaciach i wiecie co? Już mi tak nie smakowały :(, ale przywołały całkiem fajne wspomnienia. Napiszcie mi proszę w komentarzu jaki smakołyki były na imieninach rodziców jak jeszcze byliście mali. Zaczynamy:
Pół szklanki mleka gotujemy, wsypujemy do niego wiórki kokosowe, mieszamy i przykrywamy pokrywką.
Do masy kakaowej podgrzewamy margarynę, cukier, mleko i kakao do momentu, aż uda się połączyć wszystkie składniki. Herbatniki miksujemy lub rozdrabniamy w maszynce do mielenia. Ciasteczka łączymy z ciepłą masą z dodatkiem aromatu i wyrabiamy do całkowitego połączenia składników. *opcjonalnie można wybrać masło zamiast margaryny, ale wtedy masa kakaowa będzie się kruszyć.
Ucieramy margarynę z cukrem na puszystą masę. Dodajemy zaparzone wiórki kokosowe. Masę ponownie miksujemy.
Odkrawamy podwójnej wielkości papier do pieczenia. W środek wkładamy masę kakaową i rozwałkowujemy na cienki prostokąt. Na masę kakaową nakładamy masę kokosową i za pomocą papieru zwijamy w roladę.
Odstawiamy na około 2 godz w chłodne miejsce do stężenia. Roladę kroimy w plasterki.
BLOK CZEKOLADOWY
– 1/2 szklanki mleka – 4 łyżki kakao – 3/4 szklanki cukru pudru – 1 kostka masła – 2 szklanki mleka w proszku – aromat pomarańczowy – ulubione bakalie ( u nas były orzechy włoskie, rodzynki, słonecznik, ale można też dodać pokruszone biszkopty, herbatniki albo co wam do głowy przyjdzie)
Mleko, kakao, masło i cukier mocno zagrzać, ale nie zagotować. Zdjąć z panika, dodać mleko w proszku i szybko zblendować lub zmiksować. Blendować do uzyskania jednolitej konsystencji. Dodać olejek pomarańczowy i bakalie, dokładnie przemieszać.
Masę przełożyć do foremki na keksa, wyrównać wierzch i odstawić w chłodne miejsce do ostygnięcia na kilka godzin.
Przed przed podaniem pokroić w plastry lub kosteczkę.