ZIMOWY WĄWÓZ HOMOLE
Spadł śnieg. Wydawałoby się, że w zimie to takie normalne, ale w obecnym pokręconym czasie to wcale takie oczywiste nie jest. Z utęsknieniem czekaliśmy kiedy tak zupełnie spontanicznie można spakować termos z herbatą i połazić w pięknym miejscu. Prognozy pogody co prawda przewidywały opady śniegu. Jakoś nie do końca chciało mi się wierzyć, że spadnie spora ilość białego puchu. Ale było moje zaskoczenie kiedy zobaczyłam śniegowe czapki na pobliskich drzewach i dachach. Takiej okazji nie można było zmarnować.
Spakowaliśmy termos, kanapki i w drogę. Trochę się zdziwiłam kiedy na parkinu w Jaworkach były tylko trzy samochody. To dobrze, będzie spokój i cisza, której ostatnio w górach tak mi brakowało. Na szlaku bajecznie. Głazy otuliły śniegowe poduchy. Krajobraz wyglądał niesamowicie surowo, biało. Szlak jeszcze nie bardzo przetarty, ale szło się całkiem przyjemnie. Nie mogłam się napatrzeć na przyrodnicze cuda. Mijając mostki nad wijącym się strumykiem, całkiem wyraźnie słychać było szum wody. Idealne miejsce na chwilę medytacji.
Co prawda w drodze powrotnej nie było już tak cicho, ale jak widać i tu ludzie nie rozumieją, że rezerwat przyrody to nie plac zabaw czy górka do zjeżdżania na sankach.
Warto tu przyjechać na popołudnie na rodzinną wycieczkę. To nie jest trudny i długi szlak, tym bardziej, że w ostatnim czasie został dość zmodernizowany. Idzie się co prawda wygodniej, jednak dla mnie traci się na naturalności miejsca.
Z parkinu w Jaworkach do punktu widokowego droga zajęła nam niecałą godzinę, ale robiliśmy sporo zdjęć i siedzieliśmy długo na polanie delektując się ciszą.
Przydatne informacje:
Kolejka krzesełkowa Jaworki Homole była odśnieżona, ale nie była włączona. Na stronie internetowej kolejki znalazłam informację, że jest czynna. Warto zaplanować sobie trasę tak, żeby wyjść na górę, a potem ewentualnie zjechać kolejką. Szałas i kawiarenka były zamknięte, trzeba jednak wziąć pod uwagę, że my byliśmy w tygodniu.
Parking w Jaworkach – pierwsza godzina 3 zł, kolejne 2,5 zł/godz
WC – 2,50 zł za osobę
Na parkingu jest bacówka gdzie można kupić coś ciepłego do picia i jedzenia na wynos
Kolejka w Szczawnicy jest na razie nieczynna.
Parkingi w Szczawnicy częściowo były nieodśnieżone, ceny są różne od 3,5 zł – 6,00 zł/ godz.
I taka refleksja na koniec mnie dopadła, że większość osób sprzedających pamiątki czy serki ma teraz bardzo ciężko. Zamiast kupować jakąś plastikową zabawkę, którą wyrzucimy po powrocie, można wybrać ciepły serek z żurawiną albo zabrać przysmak do domu. Kupując prawdziwie lokalny produkt wspieramy lokalnych producentów. Duży wybór serków znaleźliśmy w budce przy chodniku między parkingiem kolejkowym na dole a kasą na kolejkę w Szczawnicy.
Jesienna relacja z Wąwozu Homole TUTAJ i pożegnanie zimy w Jaworkach TUTAJ.
WSCHÓD SŁOŃCA W PIENINACH
Jeszcze ciemno, a my wyruszamy na szlak. Konieczne są latarki. Las o tej porze jest trochę przerażający, podświetlone konary drzew przypominają potwory. Spadające liście brzmią podejrzanie. Jednak najbardziej obawiam się niedźwiadków i jeleni. Na szczęście nawet ptaki jeszcze śpią. Powoli świta, robi się szaro. Dochodzimy do Siodła, przełęczy, na której roztaczają się pierwsze piękne widoki na Tatry. Nie ma czasu na odpoczynek, trzeba zdążyć na wschód słońca na szczycie Trzech Koron. Udało się w ostatnim momencie. Widoki wynagradzają szybkie tempo i zmęczenie. Dzisiaj nie jesteśmy sami na szczycie, jednak udaje się zrobić kilka fajnych zdjęć. Swoją drogą ciekawe ile niektórzy zrobią dla zdjęcia. Czy się udały, nie wiem. Po godzinie wracamy, teraz już powoli, na Siodle robimy przerwę na śniadanie. To zastanawiające jak dobrze smakuje bułka z pasztetem i ciepła herbata. Po drodze zachwycamy się pięknymi kolorami lasu, w nocy przecież nie było tego widać.
Nie ma jeszcze południa. Za wcześnie na powrót do domu. Jedziemy do Jaworek. Przejdziemy jeszcze przez wąwóz Homole. Wyjeżdżamy kolejką. Jeszcze nie mogę się za bardzo na raz forsować :/ . Na szczycie jest bacówka z oscypkami i knajpka. Koniecznie zatrzymujemy się na kawę i szarlotkę. Wąwóz nie jest bardzo duży, jednak bardzo malowniczy. Szmer strumyka towarzyszy nam przez całą drogę. Głazy, ściany skalne i spływająca woda tworzą rewelacyjny klimat spaceru.
W drodze powrotnej oczywiście musimy podjechać do Nowego Sącza na moje ulubione lody u Argasińskich. W niewielkiej lodziarni sprzedawane są jedne z najlepszych lodów jakie kiedykolwiek jadłam. W letnie dni kolejka jest ustawiona nawet na ulicy.
PIENINY
WĄWÓZ HOMOLE
LODY
POŻEGNANIE ZIMY W JAWORKACH
Lubię krótkie wypady w Pieniny. Teraz gdy skończyły się ferie jest cicho i spokojnie. Otoczenie przyrody zawsze działa na mnie uspokajająco, a spacery na świeżym powietrzu oczyszczają umysł. Z przyjemnością można pobyć też w gronie znajomych, rozpalić zimowe ognisko i zrobić kołową wersję kuligu. Zima kończy swoje panowanie. Niedługo usłyszeć będzie można śpiew ptaków i nowe zielone rośliny. To będzie czas na kolejny wypad.
PIENIŃSKIE BABIE LATO
Wyjazd w góry to zawsze wielka przyjemność. Najpierw wysiłek, a potem bezmiar oglądanych widoków, które pozwalają dopłynąć. Tak było też tym razem. Pieniny, choć niewielkie, są piękne o każdej porze roku. Do tej pory staraliśmy się przejść szklakiem Sromowce Niżne – Trzy Korony – Sokolica – deptakiem przy Dunajcu – Sromowce Niżne na rozpoczęcie sezonu górskiego na początku maja, jednak w tym roku wiele planów trzeba było skorygować. Trzy Korony Trzeba było jednak odwiedzić. Wyjazd o 3.20 w niedzielę, na szlaku byliśmy już koło 5.00. Co prawda nie zdążyliśmy zobaczyć wschodu słońca z Okrąglicy, ale widok słońca wyłaniający się z za widnokręgu, odbijający się w kropelkach rosy na trawach i pajęczynach magiczny. Zostawała jeszcze godzina marszu na szczyt. Na szklaku cisza, no może tylko ptaki mile przerywają ją na chwile i spokój. Na przełęczy Szopka (Bogu Chwała) chwila przerwy i zdjęcie zrobione pięknie wyłaniających się Tatr i mgieł. Na szczyt wchodzimy po metalowej konstrukcji (przy dużym natężeniu ludzkim zdaje to egzamin). W końcu ukazuje się panorama Pienin, mgły rozpływające się nad wodami, Tatry na horyzoncie. Będąc na szczycie samemu można rozkoszować się widokami i ciszą. Nie ma limitu czasu. Po drodze co chwile spotykamy wiewiórki robiące zakupy i motyle wygrzewające się w promieniach słonecznych. Schodząc spotykamy nieliczne grupki. Kilka minut przed 10.00 na szklaku są jest już pielgrzymki ludzi, tu już kończy się przyjemność obcowania z naturą, na szczęście jesteśmy z powrotem w Krościenku. W drodze powrotnej jeszcze tylko najpyszniejsze lody “u Argasińskich” w Nowym Sączu i kierunek dom.
Kilka przydatnych informacji:
Parking koło mostu w Krościenku kosztuje 8,00 zł za dzień, za darmo można zaparkować pod Kościołem (warto czytać tabliczki z wytycznymi), można też podjechać w kierunku żółtego szlaku w ulicę Trzech Koron, tam parking nadleśnictwa oferuje postój za 10,00 zł. Za wejście do parku nie zapłacimy, opłata za wejście na platformę Okraglicę wynosi 5,00 zł za bilet normalny i 2,50 zł za bilet ulgowy, w tym samym dniu możemy wejść na Sokolicę po okazaniu wcześniej zakupionego biletu i odwrotnie. Szczerze polecam też trasę ze Sromowców Niżnych, która moim zdaniem jest bardziej atrakcyjna i powrót słowacką stroną ścieżka kolo Dunajca.