Morze, promienie słońca i chwila relaksu marzyły mi się już od bardzo dawna. Natłok pracy i obowiązków mocno dawał mi się we znaki. Możliwość wyjazdu powstała przypadkiem i miałam kilka chwil decyzję czy chcę jechać z sympatyczną grupą szkolną ( no może w większości miłą 🙂 ). Rzadko wybieram się na wyjazdy z grupami zorganizowanymi, ale możliwość zwiedzenia Włoch, a w zasadzie obadanie co można zobaczyć i w przyszłości odwiedzić przeważyły. Na początku odwiedziliśmy dosłownie na chwilkę Wenecję ( w której się zakochałam i już wiem planuję tam dłuższy pobyt), Padwę , Rimini, Sycylię ( tu też wrócę, ale już na spokojnie) i Rzym. Na jeden wpis trochę tego dużo dlatego dzisiaj postaram się pokazać kilka niesamowitych miejsc do których udało nam się dostać. Co najważniejsze ludzie są tu bardzo mili i chętni do pomocy, rozmowy i pytania w zupełnie różnych językach jakoś dziwnie prowadzą do rozwiązania :). Jak widać wystarczy chcieć się porozumieć.
Nocleg i plażowanie przygotowane zostały nieopodal miasteczka Calanovella w ośrodku wypoczynkowym Calanovella Mare. Standard fajny, w pokojach czyściutko. Do dyspozycji mieliśmy plażę i leżaki, basen z leżakami ( wiem że ja tak z tymi leżakami, ale okazuje się że to wcale nie takie oczywiste) , boisko sportowe, codziennie zajęcia zumby i dyskoteki i kawiarnię z najpiękniejszym widokiem na świecie na wyspy Vulcano i Lipari. Na szczęście byliśmy jedyną grupą jeszcze przed sezonem wiec mieliśmy do dyspozycji wszystkie atrakcje były w zasadzie do naszej dyspozycji. Najbliższą drogą do miasteczka można było przejść brzegiem morza i zaopatrzyć się w najpotrzebniejsze artykuły począwszy od wody, po owoce czy po prostu powłóczyć się zajadając się przepysznymi lodami i pizzą. Sklepy są tu zamknięte w czasie sjesty, a potem od godziny 20,00 i nie ma uproś.
Etna zrobiła na nas niesamowite wrażenie. Czułam się ja na księżycu, w otoczeniu kraterów i zastygłej lawy. Do samo głównego stożka nie dotarliśmy, ale cóż … Na wysokości schroniska można było się zaopatrzyć w przeróżne specjały wytwarzane na zboczach Etny: od wspaniałych miodów np. z kwiatów pomarańczy czy opuncji, przetworów z migdałów, pistacji czy czekolady z równymi dodatkami jak np. marihuaną. Opowiadania Pani Teresa, naszej przemiłej przewodnik wprowadzały w niesamowity klimat. Największe wrażenie zrobił na mnie widok zastygłej lawy w odległości około metra od budynku sióstr zakonnych prowadzących tam ośrodek rehabilitacyjny dla dzieci niepełnosprawnych z domów dziecka, a co ciekawe kilka metrów wyżej dom wypoczynkowy księży został doszczętnie zniszczony. Obydwa budynki dzieliła tylko szerokość ulicy.
Katania to miasto z lawy na lawie. Szare budynki robią trochę cmentarny klimat, ale dekoracje i otoczenie zieleni łagodzi pierwsze wrażanie. Niesamowite połączenie historii z życiem mieszkańców i turystów. Niesamowite wrażenie robi rzeka wpadająca pod ziemię. W jednej z knajpek można nie tylko zjeść pyszne specjały, napić się lokalnego wina, potańczyć, ale też posiedzieć na stopniach tuż obok podziemnej rzeki. Spływająca lawa podniosła powierzchnię miasta na tyle, że rzeka stała się podziemną.
Palermo to najpiękniejsze miasto jakie zwiedzaliśmy na Sycylii. Mieszanka kultur, tradycji tworzy niesamowitą historię tego miasta. Widać tu niesamowity kontrast, z jednej strony zadbane centrum – szlaki turystyczne, a z drugiej biedę, zaniedbane kamienice, śmieci i piękne kwiaty spływające po murach. Przy każdej bocznej uliczce knajpki, kelnerzy bardzo natarczywie zapraszają do stolików. Przepisy ruchu drogowego mają tu inne znaczenie, jak opowiadał nam przewodnik Marcin, nakazy nie są tu obligatoryjne, a raczej sugerują, że tak byłoby wygodniej. Obite samochody i jeżdżący rondami pod prąd to normalne, a pasy na jezdni są nikomu nie potrzebne bo i tak każdy jest tutaj królem szos. Ciekawym miejsce był bazar, na którym można zaopatrzyć się praktycznie we wszystkie artykuły spożywcze od pachnących przypraw, ryb, owoców morza i mięsa. Wszystko sprzedawane ze stołów przy ulicy. Nasze panie z sanepidu dostały by tu chyba zawału :). Zaopatrzyłam się w przyprawy, oliwki i obowiązkowo w pyszne sycylijskie pomarańcze. Wieczorem zajadaliśmy się świeżymi owocami do oporu.
Zapraszam na drugą część naszej wędrówki po Italii już wkrótce.