Zapowiadał się słoneczny weekend, więc w piątkowe popołudnie zabraliśmy spakowane plecaki i ruszyliśmy w kierunku Bieszczad. Sobotni ranek rozpoczęliśmy od pysznego śniadania, a potem koniecznie musieliśmy zrobić objazdówkę okolic Uherców Mineralnych, gdzie się zatrzymaliśmy. Najpierw zapora w Myczkowcach, gdzie rankiem jest zupełnie kameralnie w odróżnieniu do zatłoczonej zapory w Solinie. Słońce pięknie odbijało się w tafli wody, można usiąść i pomyśleć. W drodze powrotnej zahaczyliśmy o sklepik firmowy lokalnego piwa Ursa Maior, gdzie oprócz flagowego produktu skusiłam się na fantastyczne krówki. Czas na lekki wysiłek, ciekawą atrakcją są drezyny rowerowe. Popołudnie zajął nam spacer po skoszonych już łąkach w okolicy lasu. Pięknie. Wieczorem ognisko. Niedziela przywitała nas wesołym słońcem. W końcu czkały na nas połoniny. Wybór padł na Połoninę Caryńską. Szlak zaczyna się w Ustrzykach Górnych, najpierw lasem pod górę, musimy wejść w końcu na wysokość 1297 m n.p.m, a potem już tylko piękne widoki (o ile chmury pozwolą :)). Połonina ma długość niespełna 5 km. Widzimy z niej Połoninę Wetlińską wraz z schroniskiem Chatka Puchatka, Wielką i Małą Rawkę a w oddali Tarnicę. W chmurach jest zimno, mgliście i wietrznie. Zejście jest dosyć strome i długie (dlatego szlak korzystniej jest rozpocząć w Ustrzykach), choć nie można powiedzieć, że pozbawione urokliwych zakątków i pozostałości ludzkiej egzystencji, która toczyła się jeszcze nie tak dawno. Tak na marginesie, szkoda, że dopiero w ostatnich latach zaczyna się szanować historię i kulturę ziem polskich. Schodzimy do Brzegów Górnych. Nie polecam przemarszu asfaltem. Do dyspozycji mamy busiki, które kursują dosyć często do Ustrzyk Górnych. Jesienią koniecznie trzeba mieć w plecaku termos z gorącą herbatą, batonika,czapkę i rękawiczki.
Za wstęp do parku zapłacimy za bilet normalny 6,00 zł i 3,00 zł ulgowy, na pozostałe trasy bilet normalny 7,00 zł i 3,50 zł ulgowy,bilety dotyczą całego dnia. Polecam parkingi należące do parku, dzienny koszt to 12,00 zł.