Jeszcze ciemno, a my wyruszamy na szlak. Konieczne są latarki. Las o tej porze jest trochę przerażający, podświetlone konary drzew przypominają potwory. Spadające liście brzmią podejrzanie. Jednak najbardziej obawiam się niedźwiadków i jeleni. Na szczęście nawet ptaki jeszcze śpią. Powoli świta, robi się szaro. Dochodzimy do Siodła, przełęczy, na której roztaczają się pierwsze piękne widoki na Tatry. Nie ma czasu na odpoczynek, trzeba zdążyć na wschód słońca na szczycie Trzech Koron. Udało się w ostatnim momencie. Widoki wynagradzają szybkie tempo i zmęczenie. Dzisiaj nie jesteśmy sami na szczycie, jednak udaje się zrobić kilka fajnych zdjęć. Swoją drogą ciekawe ile niektórzy zrobią dla zdjęcia. Czy się udały, nie wiem. Po godzinie wracamy, teraz już powoli, na Siodle robimy przerwę na śniadanie. To zastanawiające jak dobrze smakuje bułka z pasztetem i ciepła herbata. Po drodze zachwycamy się pięknymi kolorami lasu, w nocy przecież nie było tego widać.
Nie ma jeszcze południa. Za wcześnie na powrót do domu. Jedziemy do Jaworek. Przejdziemy jeszcze przez wąwóz Homole. Wyjeżdżamy kolejką. Jeszcze nie mogę się za bardzo na raz forsować :/ . Na szczycie jest bacówka z oscypkami i knajpka. Koniecznie zatrzymujemy się na kawę i szarlotkę. Wąwóz nie jest bardzo duży, jednak bardzo malowniczy. Szmer strumyka towarzyszy nam przez całą drogę. Głazy, ściany skalne i spływająca woda tworzą rewelacyjny klimat spaceru.
W drodze powrotnej oczywiście musimy podjechać do Nowego Sącza na moje ulubione lody u Argasińskich. W niewielkiej lodziarni sprzedawane są jedne z najlepszych lodów jakie kiedykolwiek jadłam. W letnie dni kolejka jest ustawiona nawet na ulicy.
PIENINY
WĄWÓZ HOMOLE
LODY