Spacerując po uliczkach Krakowa warto zawitać pod adres Kraków, Rynek Główny 1. To tutaj znajduje się chyba najnowsze muzeum w Krakowie, nazwane Rynek Podziemny.
Wiele ciekawostek pokazane w bardzo przystępny sposób, część tradycyjnie, a część multimedialnie. Całość utrzymana w ciemnej tonacji pozwala sięgnąć do zamierzchłej historii, prezentowane są wciągające informacje i ciekawostki. Polecamy zaglądnąć do zaułku sprzedawczyni jajek :).
Można obejrzeć kilka interesujących filmów o Krakowie sprzed wieków i bardzo niedaleką historię miasta. Mamy nadzieję, że nasza krótka relacja wam się spodoba, tym bardziej, że zaczynamy przygodę z filmikami.
Przydatne informacje:
muzeum otwarte jest od godz. 10.00, a czas zamknięcia warto sprawdzić na stronie internetowej TUTAJ,
Ceny biletów:
normalny 24 zł
ulgowy 20 zł
wtorki wstęp wolny
usługa przewodnia 130 zł, warto jednak złożyć się ze znajomymi i posłuchać ciekawych opowieści
CZY WARTO JECHAĆ NA BAŁKANY – CHORWACJA, BOŚNIA I HERCEGOWINA – cz. II
Dzisiaj część druga wycieczki Łukasza na Bałkany. Wyjazdu w miejsca ciekawe, piękne, ale jeszcze nie tak komercyjne i zatłoczone jak popularne kurorty Europejskie.
Chorwację mogę postrzegać tylko przez pryzmat odwiedzonych przeze mnie miejsc. Na dzień dzisiejszy mam bardzo miłe wspomnienia i pozytywne nastawienie do kolejnych wypraw, ale na pewno w miesiącach kiedy turystów raczej nie ma lub jest ich garstka.
Dubrownik to kolejne miasto które zachwyca urokiem, klimatem i atmosferą. Spacery po starówce, porcie czy brzegu można przedłużać jak tylko się da. Historia tego miejsca jest niezwykle bogata. W latach 90-tych ubiegłego nie ominął wojennej zawieruchy i zniszczeń podobnie jak większość część Bałkanów.
Wchodząc na Starówkę uwagę zwraca Wielka Studnia Onufrego, a następnie Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Przechodząc wąskimi uliczkami wśród zabytków warto poznać nie tylko historię, ale zaglądając do knajpek i barów poznać smaki Dubrownika z tej bardziej niekomercyjnej strony.
Spacer murami obronnymi zapewnia jeszcze więcej wrażeń, szczególnie kiedy wybierzemy godziny wieczorne w promieniach zachodzącego słońca. Z góry odsłaniają się widok na miasto, rozkład ulic, kamienic i placów ale też Adriatyk rozciągający się wokół Dubrownika. Mury mierzą prawie 2 km długości i okrążają całe miasto, od strony lądu mają 4-6 metrów szerokości, a od morza 1,5-3 metrów, a ich wysokość sięga nawet 25 metrów. Do fortyfikacji zalicza się dwa forty w najbardziej wysuniętych punktach i 10 baszt. Kierując się na północ dotrzemy do baszty Minčeta, najwyższego punktu murów. Rozciąga się tu przepiękny widok na stare miasto i wyspę Lokrum. Dubrownicka przygoda minęła za szybko.
Wielbicieli serialu “Gra o tron” odnajdą tu filmowe miejsca, bo zdjęcia kręcone były na Basztach Bokar i Minceta, a także na ulicy Świętego Dominika.
Ostatnim bałkańskim państwem do którego zawitaliśmy była Bośnia i Hercegowina. Pierwszy większy postój zaplanowaliśmy nad Wodospadami Kravica. Trochę mniej popularne niż słynne Plitwickie, jednak bardzo urokliwe i bezpłatnym wstępem. Wielkim plusem jest brak tłumów. Można spokojnie napić się dobrej kawy, pomedytować czy poczytać w spokoju książkę. Podczas naszej wycieczki wody było w nadmiarze, bardzo silne spadki wody i wysoki poziom na dole. Woda jednak była krystalicznie czysta.
Niedaleko od Mostaru (25 km) znajduje się Medjugorie. Dla katolików cudowne miejsce. My postanowiliśmy, że wejdziemy na Podbrdo (Górę Objawień) wcześnie rano, kiedy nie będzie jeszcze tłumu pielgrzymów. Wielu ludzi idzie tu w skupieniu, zagłębieni w swojej modlitwie, na boso.
Niestety podobnie jak większość takich miejsc nie obyło się bez kramów z plastikowym dziadostwem. Szkoda, bo miejsca uznane za święte lub ważne dla duchowości powinny być dalekie od tandety i krzykliwego bazarowiska.
Mostar to stolica Hercegowiny, położony nad szmaragdową Neretwą. Miasto otaczają wysokie, wapienne skały. Najbardziej charakterystycznym punktem jest Stari Most ( Stary Most). Wybudowany w 1566 r. jest najcenniejszym zabytkiem. Często można spotkać ochotników do skakania do Neretwy , ale dopiero kiedy zbiorą odpowiednią ilość “datków” od turystów. Spacerując po Mostarze natkniemy się na wiele zabytkowych meczetów jak Cejvan Cehaka dżamija, z 1522 roku, Koski Mehmeda Paszy wybudowany w 1617 roku czy największy i najpiękniejszy meczet w Bośni i Hercegowinie Karadoz-bega wybudowany w 1557 roku. W tym ostatnim warto wejść nie tylko do meczetu ale też na minaret i podziwiać przepiękną starówkę i panoramę miasta. Pięknie przeplatką się tu kultury, ale też wyznawcy religii muzułmańskiej i katolickiej.
Stare miasto jest malutkie, trochę baśniowe. Pełno tu straganów z rękodziełem, pamiątkami i lokalnymi wyrobami, kawiarni, cukierni i warsztatów rzemieślniczych. Warto przespacerować się na Krzywy Most wieczorem, w blasku latarni, poczuć klimat miasta i cieszyć się przyjazną atmosferą.
Niestety pomimo pięknie odnowionej starówki, pełno tu śladów po wojnie z lat 1992-1995. Mimo, że od tych strasznych wydarzeń minęło 20 lat, pełnio jest duchów przeszłości takich jak wypalone szkielety budynków, zawalone domy, na elewacjach pełno jest śladów po kulach.
Ostatnim naszym przystankiem było Sarajewo. Stolica Bośni i Hercegowiny może szczycić się niesamowitym położeniem (w dolinie Milijacki i w sąsiedztwie wysokich gór ). Malownicze krajobrazy i klimatyczne zaułki. Będąc w Sarajewie koniecznie spróbujcie burka i ciemne sarajewskie piwo z browaru przy rynku. Wielka szkoda, że nasza Sarajewska przygoda była tak krótka, prawie w biegu. Pogoda nie ułatwiała, było zimno i padało. Mimom wszystko udało się naszym przewodnikom zauroczyć swoimi opowieściami i miastem.
W Sarajewie rozegrały się jedne z najważniejszych wydarzeń historii XX wieku. Na niepozornym Moście Łacińskim, a dokładnie na jego północnym końcu 28 czerwca 1914 roku dokonano udanego zamachu na austriackiego następcę tronu arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. Wydarzenie to uznaje się za początek pierwszej wojny światowej.
W wojnie z lat 90-tych ubiegłego stulecia miastu uległo prawie całkowitemu zniszczeniu. Spacerując po mieście widoczne są ślady kul na murach i słynne sarajewskie róże w miejscach gdzie zginęli ludzie. Spacerując po mieście warto choć na chwilę zadumać się nad tak trudną współczesną historią miasta. Miasto pięknie się odbudowuje, powstają nowoczesne budynki, odnawia się zabytki, przybywa turystów.
Nasza wycieczka była wstępnym rozpoznaniem terenu do przyszłych i o wiele dłuższych wyjazdów. Bałkany bardzo zyskały w moich oczach. Przepiękne miejsca, rewelacyjny klimat i atmosfera, a do tego bardzo mili ludzie. Albania, Czarnogóra i Bośnia i Hercegowina kraje trochę biedniejsze niż Polska, ale z bardzo dużym potencjałem i wieloma miejscami do poznania.
Moje spostrzeżenia:
Bośnia i Hercegowina jest stosunkowo najtańszym krajem do zwiedzania. W Albanii i Czarnogórze ceny są znośne, natomiast Chorwacja zaczyna cenowo dorównywać Włochom, coraz więcej wkrada się też komercji.
Warto zaopatrzyć się w lokalną walutę przed wyjazdem lub szukać lokalnych kantorów. Chorwacji w Dubrowniku trzeba mieć kuny, mieliśmy problem z płacenie w euro. Karty płatnicze też nie cieszyły się dużą aprobatą. Bośnia i Hercegowina trzeba tu mieć lokalną walutę – marka wymienialna.
Czarnogóra tu bezproblemowo, euro jako waluta (przyjęli tą samą walutę co Niemcy). W Albanii przyjmą euro, a resztę wydadzą w lokalnej walucie – lek albański.
Przykładowe kursy walut na dzień 06.10.2019 r. ( sprawdzane w kantorach internetowych)
1 kuna = 0,60 zł
1 marka wymienialna BiH = 2,20 zł
100 leków = 3,65 zł (1 lek = 0,04 zł)
CZY WARTO JECHAĆ NA BAŁKANY ? CZARNOGÓRA I ALBANIA – CZ. I
Czasami miejsca które nie są tak bardzo popularne turystycznie są przez nas pomijane w planach turystycznych. Nieznane może trochę onieśmielać, albo zwyczajnie nie jest tak komercyjnie znane jak włoskie czy hiszpańskie miejscowości. Wczesnym latem Łukasz zwiedził kilka przepięknych miejscowości o których postara się napisać i zaciekawić was choć trochę w dwóch postach. No cóż, zdjęć wystarczyłoby na cały wieczór ale nie będziemy was aż tak zanudzać. Zapraszam w podróż.
Wybór trochę z przypadku padł na wycieczkę zorganizowaną, jednak poza szczytem turystycznym najlepszy będzie własny samochód lub kamper, co daje większą swobodę w doborze miejsc czy czasie jaki się planuje spędzić w każdym miejscu.
Tak jak już pisałem zdjęcia do dzisiejszego postu powstały na przełomie maja i czerwca. Tak wiem, odczekały trochę. Jednak miesiące wakacyjne w turystycznych miejscach staramy się raczej omijać. Końcówka września i październik są idealne na delektowanie się miejscami, kulturą i cieplejszym klimatem Bałkan.
Cała trasa przebiegała przez Czarnogórę, Albanię, Chorwację, a na końcu Bośnię i Hercegowinę.
Dzisiaj zatrzymamy się w Czarnogórze i Albanii. Pogoda nie rozpieszczała, trochę deszczu i wiatr, co jednak zupełnie nie przeszkadzało w zwiedzaniu. Pierwszy przystanek w Czarnogórze w malutkiej miejscowości Dobra Voda nad Morzem Śródziemnym. Trochę hoteli, cisza spokój (ale to przez pogodę, a może dzięki pogodzie). To nasza baza wypadowa na kolejne cztery dni. Fajne miejsce na spacery i odpoczynek na kamienistej plaży. U naszego gospodarza udało mi się kupić trochę oliwy z oliwek i lokalne wino.
Pierwszy wyjazd był do miejscowości Stari Bar, a może lepiej twierdza Stari Bar. Miejsce niesamowity klimat. Ulokowana w idealnie dobranym, niedostępnym i obronnym miejscu, w otoczeniu gór, roślinności śródziemnomorskiej i gdzie nie gdzie wyłaniających się starych ruin. Wymarłe miasteczko, wąskie uliczki, malutkie kamienne domy i stragany z lokalnymi wyrobami robią niesamowity klimat. Odbudowano kilka budynków, w tym przepiękną wieżę zegarową. Myślę, że nawet ruiny są przepiękne i warto tu zaglądnąć goszcząc w Czarnogórze. Rośnie tutaj bardzo dużo drzewek oliwnych. W dawnej Czarnogórze o zamożności świadczyła ilości posiadanych właśnie drzewek oliwnych. W pobliskiej miejscowości Tomba rośnie majestatyczne drzewo oliwne nazwane “stara oliva”, jedno z najstarszych w Europie, podobno ma ponad dwa tysiące lat.
Kolejnym punktem jest Ulcinj. Jedno z piękniejszych miejsc. Malownicze, położone na wzgórzu uliczki starego miasta, zakamarki z widokiem na morze dają możliwość poszwędania się i zagłębienia w klimat miejsca. Do wyboru mamy mnóstwo restauracyjek i kawiarenek z cudownymi widokami gdzie w przyzwoitych cenach napijemy się kawy albo zjemy coś pysznego.
Dla chętnych opalania dostępne są dwie plaże z czarnym piaskiem: jedna malutka z przy starym mieście i Velika Plaza piaszczysta i rzeczywiście ogromna. Dysponując wolnym dniem można pokusić się o pieszą wycieczkę do Albanii. Nie dane nam było nacieszyć się plażą. Rozpadał się deszcz i zostaliśmy zmuszeni do powrotu do naszego hotelu w Dobrej Vodzie.
Szkodra to miasto już w Albanii. Zwiedzanie zaczęliśmy od Twierdzy Rozafy z widokiem na rzekę Bunę wpadającą do Jeziora Szkoderskiego. Pierwsze zabudowania na wzgórzu Rozafa pochodzą z czasów rzymskich. Jednak według legendy opowieści twierdzę wzniosło trzech braci, jednak budowane przez nich mury waliły się za każdym tuż przed ukończeniem robót. Dopiero zamurowanie żywcem żony najmłodszego z nich – Rozafy – przełamało klątwę. Od jej mitycznego imienia twierdza wzięła swoją nazwę. Szczerze zachęcam do odwiedzenia twierdzy i pospacerowanie wśród klimatycznych zaułków i tarasów z fantastyczni widokami na Szkodrę i okolicę. Schodząc w kierunku miasta napotykamy na Ołowiany Meczet. Meczet zbudowano z białego wapienia a kopuły pokryto ołowiem. Przez długie lata pełnił funkcję najważniejszej świątyni muzułmańskiej w Albanii jednak w czasie I wojny światowej został zdewastowany i wysadzony w powietrze przez wojska austriackie. Meczet odbudowano jednak w latach 60-tych ubiegłego stulecia został zniszczony przez uderzenie pioruna. Budowla ocalała dzięki wpisaniu jej na listę zabytków, jednak bardzo rzadko otwarta jest dla zwiedzających.
Docieramy do centrum Szkodry. Tutaj uwagę przykuwa majestatyczny i wykonany z przepychem meczet. Nikomu nie przeszkadza sąsiedztwo okazałej katedry prawosławnej i katedry rzymskokatolickiej. Eleganckie kawiarnie sąsiadują z prostymi straganami z owocami i warzywami. Przysiadając na chwilę w kawiarnianym ogródku często spotkamy się z sympatyczną chęcią rozmownych mieszkańców Szkodry do poznania nas. Jak na razie Polacy są tu bardzo mile widziani i mam nadzieję że ten nasz dobry wizerunek się nie zmieni.
Udało mi się tu zrobić zakupy: przepyszne powidło z fig, rewelacyjną oliwę z oliwek, oliwki, papryczki faszerowane, lokalne wino, magnesiki na lodówkę. Na wyjazdach staramy się kupić takie pamiątki dzięki którym wrócimy na chwile w sympatyczne miejsca.
Jako ostatni w Czarnogórze zwiedzaliśmy Kotor.W końcu ładna pogoda. Dla mnie najpiękniejsze miasto jakie miałem możliwość odwiedzić podczas tej wyprawy. Pierwszą osadę na tym miejscu założyli starożytni Grecy, aż po czasy nowożytne gdzie był częścią Jugosławii. Zabytki zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Stara część miasta została umieszczona na Liście Światowego Dziedzictwa Kultury i Natury UNESCO. Jako jedyne obok Dubrovnika, w całym basenie Morza Adriatyckiego zachowało swoje średniowieczne mury obronne. Pałace weneckie, labirynty krętych i ciasnych uliczek, stare kościoły i cerkwie, niezwykłe położenie u podnóża stromych ścian skalnych Gór Lovcen oraz średniowieczny klimat czynią z kotorskiej starówki miejsce wyjątkowo piękne. Część zabytków Kotoru, zwłaszcza z dala od głównych tras zwiedzania, są jeszcze zaniedbane i zrujnowane, przez co zyskują więcej autentyczności i klimatu. Warto wybrać się na mur obronne z których dopiero dostrzega się ogrom i majestat fortyfikacji wznoszących się do wysokości 260 m n.p.m. wynoszących 4.5 km przy szerokości sięgającej dobrze ponad 10 metrów.
Mało jest takich miejsc które zauroczyły mnie tak jak Zatoka Kotorska. Lazurowa woda, góry i kamienne budynki. Na pewno to nie moja ostatnia wizyta tutaj. Myślę, że warto zobaczyć mniejsze miejscowości, a przeczucie mówi mi że nie mniej urokliwe.