ZAMEK RYTTER W RYTRZE I ŚLIMAK WIDOKOWY
W tym roku mimo specyficznej sytuacji sporo podróżowaliśmy za granicę. Jednak odkrywanie piękna Polski wcale nie odpuściliśmy. Mamy wiele takich miejsc na naszej liście do odwiedzenia. Rytro było jednym z nich. Co prawda w Rytrze byliśmy już wcześniej jednak z hotelu, w którym mieszkaliśmy było dość daleko i zaplanowane zadania nie pozwoliły nam na piesze spacery. Tym razem wybraliśmy się specjalnie na zwiedzanie zamku Ritter. Zamek został odrestaurowany, dodatkowo przygotowano wygodną drogę dojazdową, ale do sedna.
Rytro to malownicza wieś położona w powiecie nowosądeckim. Miejsce to zachwyca krajobrazem i szlakami turystycznymi. My chcemy zobaczyć zamek Ritter.
Dojazd do zamku z Nowego Sącza zajmuje około 25 minut ( 20 km), można też zaplanować sobie wycieczkę pociągiem i zabrać ze sobą rowery. Pod zamkiem znajdziemy kilka bezpłatnych miejsc parkingowych. Najdalsze koło stacji PKP, ( współrzędne: 49.48588 20.68028 ), kolejny pod zamkowym wzniesieniem jest płatny i pod samym zamkiem na kilkanaście samochodów jest równiez darmowy ( współrzędne: 49.48971 20.68926). Można zaparkować koło głównej drogi, a sam spacer nie powinien zając dłużej niż 20 minut, to tylko 650 metrów. Trasa jest bardzo urokliwa i całkiem wygodna dla pieszych i rowerzystów. Mijamy szemrzący strumyk nadający klimatu gór i bliskości natury. Otoczenie zamku i rozpościerające się krajobrazy naprawdę urzekają.
Zamek jest otwarty cały czas, a wejście jest bezpłatne. Wielka szkoda, że baszta widokowa była zamknięta na kłódkę, jednak z murów obronnych rozpościerają się widoki na całą okolicę. Zamek choć odrestaurowany nie zapewnia wielu atrakcji. Jest piękny jako zabytek, ale też punkt widokowy. Dla nas fajnie, że nie wkradła się tutaj jeszcze komercja.
Teraz trochę z historii:
Zamek w Rytrze, a dokładnie we wsi Sucha Struga usytuowany jest na wzgórzu na wysokości 463 m.n.p.m. z którego rozpościerają się piękne widoki na Beskid Sądecki. Nie wiadomo kto wybudował zamek. Prawdopodobnie powstał na przełomie XIII i XIV wieku. Pierwsza wzmianka pochodzi z 1312 roku kiedy Władysław Łokietek pozwolił zakonowi klarysek ze Starego Sącza pobierać cło pod zamkiem Ritter. 20 lat później król Władysław Łokietek oddał las sądeckim mieszczanom. W XV wieku na zamku urzędowali starości sądeccy. Zamek w Rytrze był miejscem gościny wielu koronowanych władców w tym Króla Kazimierza Wielkiego, królowej Jadwigi z Władysławem Jagiełłą i Kazimierza Jagiellończyka. Po najeździe Jerzego Rakoczego, księcia Siedmiogrodu i lennika tureckiego w 1657 roku zamek popadł ruinę. Na zamku podobno jest ukryty skarb. Strzeże go pies w postaci koguta, ale dziś wejścia na zamek pilnowała krowa, niezbyt zainteresowana odwiedzającymi. Skarbu na razie nie odnaleziono :).
Wzmianki o ryterskim zamku znajdują się w księgach Jana Długosza. Tekst o przekazaniu zamku klaryskom ze Starego Sącza i opis drogi do ukrytego skarby stanowi jeden z najdawniejszych zabytków języka polskiego. Wzmiankę o tym zamku znajdziemy też w powieści „Rogaś z Doliny Roztoki” Marii Kownackiej.
W okolicy znajdziemy kilka ciekawych miejsc w tym: stację narciarską, a w okresie letnim wyciąg z ławeczkami na punkt widokowy, kilka świetnych szlaków turystycznych np. na Prehybę czy Radziejową, schronisko Cyrla, a w lokalnej restauracji polską wersję pizzy czyli ogromne proziaki z dodatkami, które bardzo polecamy.
Drugim miejscem gdzie chcieliśmy dotrzeć był ślimak widowiskowy w Woli Kroguleckiej na chwilę przed zachodem słońca. No cóż. W restauracji tak długo musieliśmy czekać na deser, który swoją drogą był pyszny, że ostatecznie nie zdążyliśmy na zachód słońca na tarasie.
Na tej platformie byliśmy już kilka lat temu. Bardzo nam się podobały widoki, cisza i spokój. Platforma jest za to dość licznie odwiedzana w weekendy, szczególnie podczas zachodów słońca. Na szczęście w listopadowy wieczór spotkaliśmy tylko kilka osób ( współrzędne: 49.50758 20.67233)
Widoki z platformy widokowej są rzeczywiście imponujące. Wart zwrócić uwagę w stronę Doliny Popradu, pasma Radziejowej i Beskidu Wyspowego.
Na zachód słońca spóźniliśmy się kilka minut, jednak kolory nieba w dalszym ciągu prezentowały się pięknie. Chcemy tu przyjechać na wiosnę na wschód słońca. Krajobraz rozświetlony pierwszymi promieniami słonecznymi musi wyglądać magicznie.
Obydwa miejsca to też świetne miejscówki dla kamperów, są bezpłatne i z widokami.
















JARMARK BOŻONARODZENIOWY W KRAKOWIE
PRACOWITY WEEKEND W WENECJI
Długi weekend listopadowy w Polsce zapowiadał się dość nudno i pewnie tak by było, gdyby nie fakt, że pojechaliśmy do Wenecji. Dokładnie pojechaliśmy samochodem, musieliśmy zabrać sprzęt fotograficzny na sesję, a poza tym na powrocie chcieliśmy odwiedzić jeszcze Wiedeńskie Jarmarki Bożonarodzeniowe. Pomysł okazał się całkiem niezły, ponieważ tydzień później jarmarki już były zamknięte. Do obejrzenia relacji z Wiednia zapraszam do poprzedniego posta KLIK TUTAJ.
Do Wenecji przyjechaliśmy po południu. Samochód zostawiliśmy na parkingu a do centrum przepłynęliśmy już tramwajem wodnym. Dotarliśmy do naszego hotelu, ale nie mieliśmy za dużo czasu na odpoczynek. Zdjęcia przy zachodzie słońca przecież nie mogły poczekać. Wszystkie nasze trudy podróży od razu zrekompensowały nam klimat weneckich zaułków i pyszna pizza, którą można dostać dosłownie na każdym rogu. Szczerze mogę polecić pizzę z okienek, gdzie kupuje się kawałek, ale naprawdę spory, w zależności od dodatków w cenie 2,5 – 3,5 euro, a z knajpek najbardziej przypadła nam do gustu Trattoria Canonica na rogu koło naszego hotelu, kilka kroków od placu Św. Marka.
Pogoda w Wenecji okazała się bardzo przyjemna, w cienkiej kurtce było mi naprawdę ciepło. Popołudniami słońce przyjemnie ogrzewało nam buzie kiedy siedzieliśmy przy kawiarnianych stolikach.
Kolejny dzień zaczęliśmy dość wcześnie, najpierw trochę zdjęć na placu Św. Marka, potem widoki z punktu widokowego, spacer na Most Rialto, żeby po krótkim odpoczynku pojechać na Murano. Mieliśmy jeszcze w planie jechać na wyspę Burano, żeby zrobić trochę zdjęć przy zachodzie słońca, jednak większość ludzi wpadła na ten sam pomysł, kolejka była tak duża, że zachód słońca, a nawet zmrok zastałby nas czekających w kolejce do tramwaju wodnego. Wróciliśmy do Wenecji i tam udało nam się zrobić zdjęcia w gondoli i kilka w blasku zachodzącego słońca na Moście Rialto. Udało nam się też pospacerować z aparatem w nocnym klimacie i odkrywać też takie oblicze Wenecji.
Wcześnie rano ostatniego dnia pojechaliśmy na Burano. Z otulającą mgłą zdjęcia wyszły rzeczywiście magicznie. Bardzo się nam spodobało to miejsce, z jednej strony dość komercyjne, ale z drugiej na tyle malutkie, że ma się złudzenie kameralności. Kolorowe domki jak dla lalek, kameralne kawiarenki i przytulność tego miejsca bardzo nas zauroczyły. To z pewnością jedno z tych miejsc, gdzie chcemy wrócić na nieco dłużej, niż kilka chwil na sesji zdjęciowej.
Trochę szkoda było się żegnać z Wenecją, jednak nasze zlecenie dobiegło końca. Mamy nadzieję, że będziemy mogli wrócić do Wenecji na wiosnę na kolejną sesję zdjęciową. Mamy też kilka miejscówek do sprawdzenia, które zaintrygowały nas z tramwaju wodnego.























































