Tatry to takie miejsce które pięknie jest o każdej porze roku. Na wędrówkę nie trzeba wiele, wystarczy zabrać plecak, wygodne buty, dobry humor i opcjonalnie super towarzystwo.
W ostatnią niedzielę wyruszyliśmy w drogę przed czwartą. Chcieliśmy wejść na szlak jak najwcześniej żeby uniknąć weekendowych tłumów. Na szlakach nie było jednak zbyt tłocznie, chyba większość wystraszyły alerty pogodowe. Oszczędzając siłę podjechaliśmy busem pod stację kolejki. Swoją drogą kolejka do kolejki o 6.15 liczyła już kilkanaście osób, a pierwszy wyjazd dopiero o 8.00.
( Ela) Z Kuźnic wyruszamy o 6.20. Super czas. Wybraliśmy niebieski szlak na Przełęcz między Kopami. Tutaj nasza grupka się rozłącza. Chłopaki maszerują szybciej, chcą zdobyć szczyt, a ja wolę spokojny marsz, podziwianie widoków i robienie zdjęć.
Na przełęczy idealne miejsce na ciepłą herbatkę, domową drożdżówkę z borówkami i widoki. Można się zapatrzeć i siedzieć na ławeczkach choćby pół dnia. Trzeba ruszać dalej do Hali Gąsienicowej. Po około 25 minutach wyłania się przepiękna panorama Tatr. Trudno oderwać wzrok. W oddali góruje Kościelec. W chłodniejszy dzień szczerze polecam żurek w Schronisku Murowaniec, a po długim marszu herbatę z cytryną albo zimne piwo i domową szarlotkę.
Na zimne piwko przyjdzie czas, bo teraz ruszam dalej. Z Hali Gąsienicowej na Czarny Staw w dalszym ciągu prowadzi niebieski szlak. Dość szybko bo niespełna po pół godzinie jestem na miejscu. Dopiero tutaj widzi się potęgę gór. Czarny Staw jest jeziorem polodowcowym położonym na wysokości 1628 m n.p.m. Mały spacerek brzegiem jeziora w jednej z najpiękniejszych polskich scenerii. Nie tylko z widoków ale też okruszków cieszą się kaczki celebrytki, które z chęcią pozują do zdjęć :). Tutaj też mam mały dylemat czy ruszyć za chłopakami. Znam szlak na Przełęcz Karb. Tym razem smuteczkiem sobie odpuszczę. Z małym smuteczkiem, ale trzeba liczyć siły na zamiary, tym bardziej że idę sama.
Trochę zazdroszczę chłopakom widoków, bo czym wyżej tym piękniejsza panorama. Uszy do góry, przecież to nie ostatnie wyjście w góry.
Szybko wracam na Halę Gąsienicową i ruszam w kierunku Doliny Zielonej Gąsienicowej najpierw niebieskim a potem czarnym szlakiem. Bajeczne strumyki, jeziora podlodowcowe, względna cisza i spokój. Nad Zielonym Jeziorem Gąsienicowym robię sobie dłuższy postój. Mam czas. Delektuję się niesamowitymi widokami. W takich chwilach włożony wysiłek totalnie nie ma znaczenia. Liczy się tu i teraz. Takich widoków nie da się zobaczyć inaczej niż dotrzeć w takie magiczne miejsce.
(Łukasz) Trasa do Czarnego Stawu Gąsienicowego nie jest bardzo trudna. Tutaj bardziej liczy się kondycja. Po krótkim odpoczynku nad Czarnym Stawem ruszamy czarnym szlakiem na Przełęcz Karb. Wejście jest już bardziej wymagające. Wspinaczka po dużych kamieniach i stromym szlaku daje w kość. Z każdym metrem widoki są coraz bardziej rozległe, pełniejsze. Czarny Staw w dole, dopiero teraz widać jego pełne piękno. Na przełęczy krajobraz zachwyca. Warto było włożyć tyle wysiłku żeby tu dotrzeć. Jesteśmy na wysokości 1 853 m.n.p.m. Przed nami Kościelec.
Trasa na Kościelec należy do dosyć trudnych. Na pewno nie jest dla osób które rozpoczynają swoją wielką przygodę z Tatrami Wysokimi. Nie ma tu żadnych zabezpieczeń w postaci łańcuchów czy drabinek. To moje drugie podejście, poprzednio przez nadchodzącą burzę zrezygnowaliśmy w połowie. Początkowo nie jest szlak nie sprawia trudności, ale dość szybko pojawia się skalny kominek a potem ekspozycje. Im wyżej tym bardziej strome podejście, trzeba angażować nie tylko nogi ale też ręce. Do szczytu już niedaleko, ale tu znów kolejna stroma kamienna płyta. Jeszcze tylko skalny kominek i jesteśmy na miejscu 2 155 m.n.p.m. Trochę tłoczno, ale widoki wynagradzają wszystkie trudy. Jeszcze kilka zdjęć i wracamy.
(Ela) Podchodzę jeszcze wyżej. Tutaj się spotykamy. Wracamy doliną w kierunku Schroniska Murowaniec na zasłużone kwaśnice i szarlotki.
Do Kuźnic wracamy niebieskim szlakiem przez Boczań. Trzeba maksymalnie się skupić bo luźne kamyki usuwają się spod nóg, a później wystające kamienie też mogą być zdradliwe.
Trasę skończyliśmy koło 16.00 na pysznych zakopiańskich lodach. Telefon wyliczył mi 28 km i 33 piętra, ciekawe ile to kalorii 🙂
Po minio prognoz takich na dwoje babka wróżyła, pogoda była najlepsza jaką mogliśmy sobie wymyślić. Słońce świeciło przez chmury, dzięki czemu nie było bardzo gorąco, delikatny jak na góry wiatr chłodził podczas marszu.
W domu w duchu zero waste przygotowaliśmy ciepłą herbatę, wodę z miodem i cytryną, kanapki i drożdżowe ciasto upieczone specjalnie na tę okazję.
Koszty:
Parking na ul. B. Czecha ( pomiędzy Rondem Jana Pawła II a Wielką Krokwią) okazał się bezpłatny
Przejazd do Kuźnic 5 zł/os
Wejście do Tatrzańskiego Parku Narodowego 5 zł dorośli, ulgowy 2,5 zł
Żurek w schronisku ok. 20 zł, piwo 10,00 zł, szarlotka 10,00 zł