Podczas wycieczek ważne dla nas są nie tylko warunki hotelowe, ale też możliwość poznania lokalnej kultury i okolicy. Tym razem było tak samo. Hurghadę wybraliśmy właśnie za możliwość ciekawych wycieczek fakultatywnych dostępnych u rezydenta, ale też nieco tańsze w biurze wycieczkowym w hotelu. Warto zapoznać się wieloma możliwościami i wybrać te, które najbardziej spełniają wasze oczekiwania, również te finansowe.
My wybraliśmy trzy z nich. Całodzienny rejs na rafę koralową wraz nurkowaniem pod opieką profesjonalnego nurka, wycieczkę do wioski Beduinów z przejażdżką quadami i spiderami po pustyni i zwiedzanie Hurghady. Dwie dłuższe wycieczki chcieliśmy odbyć dość szybko, zanim zaczniemy mieć problemy żołądkowe.
Początkowo raczej nie byłam przekonana do nurkowania, zwyczajnie się bałam, bo nie pływam. Opowiadając o atrakcji i pokazując zdjęcia pani rezydent przekonywała, że jest to całkiem bezpieczne, bo z każdą osobą nurkującą schodzi pod wodę nurek. Po wyborze ekwipunku wypłynęliśmy jachtem w półtoragodzinną podróż do rafy koralowej. Na miejscu wszyscy po kolei uczyliśmy się sygnałów o problemach pod wodą np. z uszami czy z sercem, prawidłowego oddychania z ustnika, a potem zostało już tylko zachwycać się magiczną rafą koralową i kolorowymi rybkami. My nurkowaliśmy we dwójkę. Na drugie zejście pod wodę przepłynęliśmy w inne miejsce. Czas wolny przeznaczony był na snurkowanie lub opalanie na jachcie. Z wycieczki można kupić sobie film i zdjęcia, ale trzeba mieć na uwadze, że RODO w Egipcie nie funkcjonuje i wszyscy uczestnicy dostaną taki sam film ze wszystkimi uczestnikami. Dla nas ta wycieczka była strzałem w dziesiątkę.
Na następny dzień wybraliśmy się na pustynię. Pod hotel przyjechał po nas samochód terenowy. Kawałek za hotelem skręciliśmy na pustynię zmierzając w kierunku wioski Beduinów. Przewodnik fajnie opowiadał o życiu Egipcjan, ich tradycji i kulturze. Obalił też kilka mitów. W wiosce przywitano nas herbatką, co było bardzo miłe, a czarna herbata świetnie gasiła pragnienie. Mieliśmy możliwość przejechać się wielbłądem, spróbować chleba pieczonego przez piękne, ale bardzo skryte kobiety i poznać warunki życia w takiej wiosce. Zabawny wielbłąd podkradał naszej grupie butelki z wodą. No cóż każdy sposób jest dobry, żeby dostać coś do picia na pustyni. Co ciekawe wielbłądy wyczuwają źródło wody do czterdziestu metrów wgłąb ziemi i kładą się w tym miejscu. Są świetnymi urządzeniami pomiarowymi :). W drodze powrotnej udało nam się zobaczyć fatamorganę, dziwne, ale do złudzenia na horyzoncie było morze. W ramach przerwy zaproszono nas na chlebki z humusem, dżemem z fig i warzywa. Druga część to już przejażdżki na quadach i spiderach. Fajna sprawa, ale trzeba być zaopatrzonym w przewiewną arafatkę, okulary przeciwsłoneczne i super sprawdzają się lniane długie spodnie i koszula z długim rękawem. Jadąc piasek wbija się w skórę i trochę boli jeżeli nie ma się osłony. Mój quad co chwilę gasł przy zatrzymaniu ale i tak udało mi się nie zostawiać w tyle. Spiderem jechał Łukasz i również był zadowolony. Co prawda kwestia bezpieczeństwa w Egipcie jest trochę inaczej traktowana niż w Europie to i tak świetnie się bawiliśmy. Całą wycieczkę fotografował Yahia, dość młody ale kreatywny lokalny fotograf, który oferował swoje zdjęcia za niewielką opłatą. Warto od razu zapytać go zdjęcia i od prosić, żeby robił wam je wszędzie, bo to i tak będzie kosztowało tyle samo :).
Ostatnią wycieczką było zwiedzanie Hurghady. Dla mnie miasto kontrastów. Z jednej strony eleganckie hotele, turyści, piękne i czyste miejsca, a z drugiej strony ubodzy pracownicy tych hoteli i niewielka liczba lokalnych mieszkańców. Jeszcze nie tak dawno Hurghada była niewielką miejscowością rybacką, a dopiero od około trzydziestu lat zaczęła rozwijać się tu turystyka. Wszędzie widać rozpoczęte budowy hoteli, apartamentowców i budynków komercyjnych. Dla ekskluzywnych jachtów przygotowano marinę gdzie wieczorami kwitnie życie kawiarniane podobnie jak na głównej ulicy miasta El Mamsza (nie wiem jak się to poprawnie pisze ). Nasz przewodnik Mohamed opowiadał przede wszystkim o możliwościach rozwojowych turystki egipskiej i środkach bezpieczeństwa, życiu mieszkańców i pracowników w Hurghadzie. Dowiedzieliśmy się m. in. że pracują tu w większości mężczyźni nie przez tradycję czy nakazy religijne, ale zwyczajną prozę życia. Za pracą emigrują z biednych wiosek i miasteczek mężczyźni, a kobiety zostają w domu z dziećmi. Poznaliśmy trochę islam podczas zwiedzania meczetu, koegzystencję muzułmanów i chrześcijan w kościele katolickim i lokalny bazar, na którym można było kupić świeże owoce takie jak pachnące mango, granaty, pomarańcze czy daktyle. Bardzo dużo było tam również papryki i rukoli. Wycieczkę kończyły zakupy w sklepie z pamiątkami i perfumerii (która akurat mnie nie zachwyciła, bo zwyczajnie nie kupuję podróbek).
Dobrze widziane jest dawanie napiwków kierowcom i Beduinom po przejażdżce wielbłądami. Nie jest to obowiązkowe, ale pamiętajmy, że przez dolar czy dwa nie zbankrutujemy, a dla tych ludzi jest do źródło i tak bardzo skromnych dochodów.
Dodatkowo w ramach atrakcji za namową na plaży w hotelowym spa kupiliśmy masaże. Klimat fajny, ale moje mogłyby być nieco silniejsze. Po przemyśleniu, za tę kwotę lepiej było wybrać się wycieczkę do Kairu.
Niebawem ma tam zostać oddane do użytku nowe muzeum, więc mamy już kolejny punkt nowej podróży.
3 Comments
Great experience!
Kisses
http://www.atrendylifestyle.com
Dear Ela, you and your husband experienced amazing adventures in Egypt! Thanks for sharing and have a happy week!
xx from Bavaria/Germany, Rena
http://www.dressedwithsoul.com
Amazing travel pictures. The underwater pictures are so cool!